Milad Ebadipour, siatkarz bełchatowskiej Skry we wtorek wrócił po wyczerpujących zawodach w których wspólnie ze swoją reprezentacją wywalczył w Chinach przepustkę do Tokio 2020. Mimo zmęczenia zawitał do hali Energia i dopingował swoich kolegów w spotkaniu ćwierćfinałowym Pucharu Polski. Jak się czuje? I ile dla niego znaczy wyjazd na igrzyska.
Gratulacje awansu na igrzyska olimpijskie w Tokio! Co możesz powiedzieć o samym turnieju?
Milad Ebadipour: – „Bardzo dziękuję. Nie było łatwo nam wygrać, szczególnie w półfinale z Koreą. Jak wiesz, dla każdego sportowca, bez względu na dyscyplinę, wyjazd na igrzyska olimpijskie to największe marzenie. Nie inaczej było z nami. Co prawda byliśmy już na igrzyskach w Rio de Janeiro, ale chcieliśmy powtórzyć to marzenie”.
Wróciłeś do Polski o godz. 11, po 18 godzinach lotu z Chin, ale przyszedłeś dopingować swoich kolegów w meczu z Indykpolem AZS Olsztyn.
Milad Ebadipour: „Jestem zmęczony, ale to moje marzenie, żeby tutaj być, grać z tymi zawodnikami, z tym sztabem, dla tego klubu… To niesamowite uczucie i trzeba tutaj być, żeby to zrozumieć”.
Dostałeś dwa dni wolnego, ale wkrótce wrócisz do treningu.
Milad Ebadipour: „Mamy prawie dwa dni wolnego, ale potem oczywiście będziemy kontynuować przygotowania do dalszej części sezonu”.
Fizycznie czujesz się gotowy do kolejnych meczów?
Milad Ebadipour: „To jest nasze życie i nasza praca, którą sami sobie wybraliśmy. Oczywiście jest na nas presja, bo mamy rozgrywki międzynarodowe, w tym kwalifikacje olimpijskie, a potem dochodzą jeszcze mecze w klubie. Dla nas jest to marzenie, żeby grać na tak wysokim poziomie”.
szacun Milad