Tweet foto: © Uboot Studio Michał Unolt, ULTRALOVERS Jacek Deneka
Fitness stał się modny. Ludzie szukają okazji do ruchu i zmiany sposobu życia. Coraz bardziej popularne stają się kluby, które dalekie są od tradycyjnego pojmowania siłowni, jako miejsca, gdzie przerzuca się jedynie ciężary; otwarte dla każdego, z profesjonalnym klimatem, zawodową obsługą i najnowocześniejszym sprzętem. O roli fitness w życiu, osiąganiu sportowych celów i pasji do wyciągania ludzi sprzed telewizorów rozmawiamy z Mateuszem Talandą, menadżerem nowo powstałego kubu fitness w Bełchatowie – Gym City.
Mateusz, opowiedz na początek coś o sobie? Jakie jest twoje doświadczenie zawodowe, od kiedy i w jaki sposób jesteś związany z fitnessem?
Nazywam się Mateusz Talanda, jestem menadżerem niedawno powstałego klubu fitness w Bełchatowie – Gym City. Od 6 lat jestem związany z dużymi sieciami fitness na Śląsku, pracowałem w Klubach Jatomi Fitness i w Fitness Academy w Katowicach. Zaczynałem jako trener personalny, potem awansowałem na poziom Trener Personalny Master. Byłem odpowiedzialny za opracowywanie treningów personalnych i opiekę nad klientami, później pełniłem funkcję zastępcy Managera Fitness. Ukończyłem licencjat na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach na kierunku Turystyka i Rekreacja, a następnie kontynuowałem naukę na specjalizacji Trener Personalny.
Skąd u ciebie zamiłowanie do sportu, od dawna się nim interesujesz?
Jeśli chodzi o sport, to jestem z nim związany od 6 roku życia. 12 lat uprawiałem hokej na lodzie, w KTH Krynica, zdobywając wicemistrzostwo i brązowy medal na Mistrzostwach Polski w grupach młodzieżowych. Potem sport przerodził się w pasję biegania i przenoszenia granic swoich możliwości odrobinę dalej, bo biegam ultramaratony – czyli wszystkie dystanse powyżej 42 kilometrów.
Dla wielu ludzi maraton to jest taka granica, kompletny szczyt, jeśli chodzi o bieganie, czy tobie maraton nie wystarczał? Skąd się wzięła u ciebie chęć do robienia dłuższych, bardziej ekstremalnych dystansów?
Myślę, że kluczowa była chęć pokazania samemu sobie, że maraton to jest dopiero początek zabawy i mój organizm może dużo więcej, że to kwestia odpowiedniego wytrenowania. A druga rzecz to przygoda. W długo dystansowych zawodach ten aspekt jest dużo ważniejszy, zaczyna się walka z trochę innymi rzeczami, niż w tradycyjnym maratonie. Ja zawsze biorę udział w zawodach w górach, więc dochodzą jeszcze okoliczności pięknej przyrody. Ten aspekt wizualny, że się tak wyrażę, jest dla mnie bardzo ważny. To mnie w tym wszystkim pociąga.
A najciekawszy czy najdłuższy bieg, w którym miałeś okazję brać udział?
Najciekawszy to chyba Beskidy Ultra Trail (BUT) na dystansie 260 km, ze startem i metą w Szczyrku. Biegłem w formule Self Support Race, czyli jest to bieg bez żadnej pomocy organizatora. Dostaje się GPS, żeby organizator wiedział gdzie jesteśmy, mapkę i w drogę. Nie ma punktów odżywczych na trasie. Musimy korzystać z istniejącej bazy – sklepy, schroniska, ale nie ma tak, że wbiega się na punkt i jest przygotowane jedzenie czy picie. Tutaj sami musimy to sobie zorganizować. Żeby ukończyć ten bieg trzeba zmieścić się w 64 godzinach. W tym roku chcę do niego podejść drugi raz. Najdłuższy bieg, który ukończyłem, był na dystansie 240 km i odbywał się na Dolnośląskim Festiwalu Biegowym. Tam byłem drugi w swojej kategorii, a 15 ogólnie.
A Twoje największe marzenie biegowe? Cel, który chciałbyś osiągnąć albo zawody, które chciałbyś ukończyć?
Jeśli chodzi o zawody, to nie do końca patrzę na ich formę. Zawsze powtarzam, że chciałbym ukończyć zawody kilkudniowe. Czyli ważniejsze jest przesunięcie tej granicy w kierunku większej przygody, przeżycia czegoś ekscytującego. W Polsce takim przykładem jest przebiegnięcie Głównego Szlaku Beskidzkiego prowadzącego przez Beskidy z Wołosatego do Ustronia, na dystansie ok. 500 km.
A czy taka aktywność nakierowana na kształtowanie innych osób, trenowanie ich, pomaganie im w osiąganiu wymarzonych celów, jako trener personalny, też daje ci frajdę?
Oczywiście. Od tego w zasadzie zaczęła się moja przygoda zawodowa – od kontaktu z ludźmi, którzy cieszą się tym, że można fajnie spędzić czas, poruszać się, zrobić coś dla siebie. Uwielbiam to, ten aspekt, że możesz faktycznie pozytywnie kogoś zmotywować, pomóc mu osiągnąć swój cel i faktycznie sprawić, że zmieni swoje życie, to jest świetna nagroda za poświęcony czas i energię. Właśnie dlatego chciałem zawsze w tym zawodzie osiągnąć coś więcej, stąd chęć rozwijania klubów fitness pod marką Gym City, stąd chęć pokazania mieszkańcom Bełchatowa, że fitness to coś więcej, niż przerzucanie ciężarów na siłowni, stąd wreszcie chęć przygotowywania mojej dziewczyny do występów na Mistrzostwach Świata.
To powiedz coś więcej o twojej dziewczynie i dyscyplinie, którą ona uprawia, bo to jest dość oryginalny sport…
Tak, myślę, że to co ona robi, faktycznie można nazwać sportem ekstremalnym. Freediving to tzw. pływanie na wstrzymanym oddechu. Są dwie podstawowe formy tego sportu: freediving basenowy i freediving głębokościowy. Basenowy dzieli się na trzy dyscypliny i te uprawia Magda [Solich – przyp. redakcji]: DNF (Dynamic No Fins) – polega na przepłynięciu jak najdłuższego dystansu pod wodą na jednym oddechu bez użycia płetwy, Dynamika – czyli to samo tylko z płetwą, i trzecia dyscyplina to Statyczne Wstrzymanie Oddechu, czyli leży się na wodzie i wstrzymuje oddech na jak najdłuższy czas.
Wiem, że twoja dziewczyna w tym roku pobiła rekord świata, jakie to są odległości?
Magda jest podwójną Mistrzynią Świata z Turku, z tego roku, w dynamice bez płetw i z płetwą. W dynamice bez płetwy to jest rekord świata na dystansie 185 metrów, czyli prawie 8 długości takiego 25 metrowego basenu.
To gratulujemy sukcesu. Jako jej trener musisz być z niej dumny?
Ogromnie!
Ten sport polega głównie na pływaniu i wstrzymywaniu oddechu, jak od strony trenerskiej wygląda tu program treningowy? To jest głównie wzmocnieniu motoryki, płuc?
Tak, przede wszystkim motoryka, ale i praca nad głową – psychika, czerpanie przyjemności z tego sportu, umiejętność wyciszenia się, bo w dużej mierze na tym ta aktywność polega. Ale faktycznie głównie trening na siłowni, trening bazowy, bieganie, no i pływanie na powierzchni, czyli dobieranie obciążeń, no i programowanie treningu, bo to jest też niesamowicie istotne, żeby ta forma przyszła właśnie wtedy, kiedy rzeczywiście jej potrzeba.
Czyli co, ja jako osoba z ulicy, mogę przyjść do Gym City i trenować z trenerem mistrzyni świata we freedivingu w waszym klubie fitness w Bełchatowie?
Tak, jak najbardziej. Opieka trenera personalnego jest w cenie do każdego karnetu popołudniu. Trener zawsze podejdzie, pomoże, doradzi, porozmawia, przekaże swoje doświadczenie.
Opowiedz coś o samym klubie, który prowadzicie od niedawna w mieście.
Gym City powstał w miejscu, gdzie kiedyś działał Team 13, a potem funkcjonował tutaj przez miesiąc klub Let’s Fitness, ten klub został przez nas wykupiony i na jego bazie powstało Gym City. Nie mamy nic wspólnego z poprzednimi właścicielami siłowni w tym miejscu i jednoznacznie odcinamy się od sposobu w jaki ten obiekt był prowadzony.
Czyli możemy powiedzieć, że Gym City to jest nowy start? Nowa świeżość w mieście?
To zupełnie nowe otwarcie i przede wszystkim pokazanie ludziom, że fitness to jest coś długoterminowego, coś, co musi być obecne w twoim życiu, jeśli faktycznie chcesz w tej aktywności odnieść sukces. Zawsze to powtarzam, że chcielibyśmy żeby dla każdego mieszkańca Bełchatowa fitness był nie tylko chwilową przygodą, ale prawdziwą zmianą. Czymś co wchodzi w ich życie i tak naprawdę zostaje już na stałe. My chcemy pokazać, że zależy nam na zmianie stylu życia, przekazywaniu pasji do aktywnego spędzania czasu, a nie jednomiesięcznej przygodzie z fitnessem.
Ale jako takie są u was bilety krótkoterminowe, można przyjść z ulicy i poćwiczyć okazjonalnie?
Oczywiście, jak najbardziej, ale raczej zachęcamy do zaangażowania się na dłuższy okres. Tak naprawdę przez pierwsze miesiące ciężko cokolwiek osiągnąć i zmienić swój styl życia, bo pierwsze efekty widoczne są dopiero po 1,5-2 miesiącach systematycznego uczęszczania na siłownię. Taki jednorazowy wyskok do klubu nie przyniesie żadnych efektów, tu potrzeba pewnej konsekwencji. My chcemy po prostu ludzi zachęcić do regularności, stawiamy na profesjonalizm. Nam zależy na faktycznej zmianie, a nie chwilowej modzie. Chcemy zachęcić mieszkańców Bełchatowa do stałej obecności fitnessu w ich życiu.
Czyli Gym City zależy, żeby ludzie nabrali nawyku? Dobrze rozumiem? Żeby ich zainspirować, nauczyć, że fitness to może być coś więcej, niż jednorazowa wizyta w siłowni?
Dokładnie tak, chcemy pokazać, że jesteśmy ludźmi z pasją, że zależy nam na tym, żeby mieszkańcy Bełchatowa zmienili swoje nastawienie i zobaczyli, że dbanie o siebie, ruch, aktywność są ważne.
A jakie są wasze wyróżniki? Przewagi na tle innych klubów fitness w okolicy. Dlaczego człowiek ma przyjść akurat do Gym City?
Przede wszystkim bogata oferta. Zaczynając od zajęć fitness, gdzie mamy dwie sale i są zajęcia dla najbardziej początkujących, poprzez najnowocześniejszy sprzęt w strefie kardio i strefie siłowej. Ale to, co nas zdecydowanie wyróżnia, tak myślę, to obsługa klienta. Na to stawiamy. Nam zależy, żeby ludzie czuli się u nas dobrze, liczy się dla nas klimat, zdrowa atmosfera, która pozwala nie tylko dobrze się bawić, ale przede wszystkim realizować swoje cele. I to bez względu czy dopiero zaczynasz, czy jesteś już bardziej zaawansowany. Fitness to ma być przyjemność i tego się trzymamy. Mamy też saunę w cenie. Zwłaszcza, że nadciągają zimowe dni, więc fajnie jest się rozgrzać, zregenerować w saunie, to też jest na pewno plus. I coś co na pewno nas wyróżnia w Bełchatowie, bo żaden klub tego nie ma – to bawialnia, czyli możliwość zostawienia swojego dziecka pod opieką wykwalifikowanej przedszkolanki od godziny 16-tej. Zostawiamy, ono się bawi, a my sobie idziemy na trening, a panie przedszkolanki się nim zajmują. Mamy są zachwycone, jest duże zainteresowanie. Wiadomo jak teraz jest, każdy młody człowiek chciałby o siebie zadbać ale brak czasu, praca, obowiązki, a tu z dzieckiem można przyjść, potrenować. Czasami wygląda to tak, że dzieci się tak fajnie bawią, że ciągną mamę na siłownię, bo pani przedszkolanka jest super.
Bardzo często jest tak, że jak ludzie zaczynają jakiś trening, to potem szybko odpuszczają, szczególnie jesienią czy wiosną. I trener na siłowni może cię zmotywować do utrzymania tej regularności. Ale czy są jeszcze jakieś plusy ćwiczenia w klubie z trenerem personalnym?
Trener potrafi spojrzeć na każdego indywidualnie, to jest przewaga nad ćwiczeniami z internetu, z You Tube. Każdy z nas różni się budową, możliwościami, poziomem wytrenowania i trener personalny daje możliwość indywidualnego podejścia do przygotowania planu i doskonalenia techniki. Internet nie nauczy nas korygowania postawy, prawidłowego wykonywania ćwiczeń. A to jest przecież bardzo ważne, żeby przede wszystkim fitnessem sobie nie szkodzić, tylko wzmacniać swoje ciało i osiągnąć wymarzony sukces.
Czyli jeśli mamy czterech klientów, jeden gra w piłkę, drugi jeździ na rowerze, trzeci jest panem z brzuszkiem, a czwarty to pani, której zależy na zdrowej, ładnej figurze, to wy, jako trenerzy personalni, każdej z tych osób jesteście w stanie dobrać zestaw ćwiczeń, który dla niego jest najbardziej odpowiedni?
Dokładnie. Ten trening odpowiada ich celom i ideałom, bo dla jednego ideałem wysportowanego ciała jest Brad Pitt z Fight Club a dla innego Arnold Schwarzenegger. Więc te treningi muszą się dla takich klientów różnić, bo inne są cele. Więc trener nie tylko motywuje, ale pokazuje jak te cele osiągnąć.
A jak to wygląda ofertowo ? Każdy znajdzie coś dla siebie oprócz treningów personalnych?
Jak najbardziej. Jeśli chodzi o zajęcia grupowe dla pań, to wachlarz usług jest naprawdę szeroki. Od podstawowych zajęć wzmacniających jak: Total Body Condition, przez Brzuch Pośladki Uda, czyli ćwiczenia ukierunkowane na te trzy grupy mięśni, po ćwiczenia rozciągające czy wzmacniające partie mięśni – Pilates, Yoga, stretching, przechodząc do zajęć bardziej zintensyfikowanych, na przykład ćwiczenia przy użyciu małych trampolin, gdzie spala się nawet 1000 kalorii podczas godziny ćwiczeń.
W jakich godzinach jest otwarty klub?
Poniedziałek – piątek, od 6 do 22. W weekendy od 8-16.
Czyli nie pozostaje nam nic innego, jak na te jesienne dni zapisać się na siłownię, tak?
Byłoby świetnie. Dla mnie, z punktu widzenia trenera i managera siłowni, najważniejsze jest żeby zachęcić ludzi do ruchu, ważna jest dobra zabawa i dobre samopoczucie. Trzeba pamiętać, że fitness to nie jest tylko działanie dla ciała, ale również dla ducha. Jeśli ktoś ma stresujący tryb życia, a większość z nas ma, bo wiadomo jak to teraz wygląda, to na siłowni, na fitnessie, na zajęciach zorganizowanych, po prostu się odpoczywa psychicznie, ładuje się akumulatory. Liczy się dobra zabawa!
I to jest chyba najlepsze podsumowanie naszej rozmowy.
Dziękuję bardzo. Dziękuję i zapraszam do Gym City.
Źródło: gymcityZdjęcia: TagiSportBełchatówsiłowniafitnessgymcitywywiad